Kolumbia nieodkryta perła Ameryki Południowej

150x110

Wielokrotnie rozmawiając o ciekawych kierunkach wyjazdowych pytano mnie o miejsca w Ameryce Południowej godne zobaczenia. Każdemu ten kontynent kojarzył się z Cukrowym Wzgórzem i Chrystusem na Corcovado, stadionem Maracana i sambodromem symbolizującym światową stolicę karnawału- Rio, malowniczymi wodospadami Iguazu, które były tłem do kultowego już filmu „Misja” z przepiękną i jeszcze bardziej kojarzoną muzyka Enio Morricone, znanym z wielu folderów widokiem ruin Machu Picchu zawieszonych gdzieś między ziemią a niebem, a odkrytych dopiero w XX w. po stuleciach zapomnienia – magiczne Orle Gniazdo Inków, dobrymi winami rodem z Chile lub Argentyny, nieprzebytym piekłem i jednym z ostatnich dziewiczych lasów naszego globu - Amazonią, nazywaną też nie bez powodu płucami świata, boskim Buenos z jego rozmachem i portową Bocca, gdzie narodziło się tango, z kulturą gauchos z argentyńskich pamp i słynnymi stekami, złotem Inków, Indianami znad Amazonki, El Condor Pasa i muzyką Andów, polskimi akcentami jak Kanion Colca odkryty i zbadany przez Polaków czy słynną koleją wysokogórska Ernesta Malinowskiego, chlubą myśli technicznej XIX w. (do niedawna najwyżej położona na świecie linia kolejowa).

Kolejne skojarzenia to przyrodniczy raj i ojczyzna ostatnich ufnych dzikich zwierząt na Wyspach Galapagos, gdzie ewolucja lokalnej fauny i ich obserwacja dała Darwinowi podwaliny do późniejszej, wciąż kontrowersyjnej teorii ewolucji, czy lodowce Patagonii z najbardziej znanym Perito Moreno. Można by jeszcze wymieniać wiele rzeczy kojarzących się z tym ciekawym i bardzo różnorodnym kontynentem, są jednak na turystycznej mapie białe plamy, a jednym z takich nieodkrytych dla większości turystów miejsc jest Kolumbia.

Co jest powodem, że ten czwarty co do wielkości kraj Ameryki Południowej (po Brazylii, Argentynie i Peru) zajmujący pow. ponad 1 141 tys.km kwadratowych jest tak mało znany i wciąż mało dostępny dla turystyki? Pytając o Kolumbię stereotypowe skojarzenie to kawa i kolumbijskie narkotyki ze stolicą w Medellin.To niechlubne skojarzenie i fakt, że nie tak dawno kraj przedstawiano, jako miejsce mafijnych porachunków, walkami miedzy narkotykowymi kartelami a wojskami rządowymi o strefy wpływów na kolumbijskiej prowincji, zwłaszcza na terenach uprawy koki, a co za tym idzie strzelaninami czy będącymi na porządku dziennym porwaniami dla okupu nie przyciągały tu turystów.Tak do niedawna odbierano ten kraj. Chociażby z tego powodu masowa turystyka zorganizowana omijała ten piękny i jakże różnorodny kraj i na próżno było szukać tej destynacji w katalogach biur podróży.

Czy miało to racjonalne uzasadnienie? Pewnie tak, ale czy bedąc w favelach Rio czy Salwadoru, na przedmieściach Caracas czy w Limie czujemy się bardziej bezpiecznie? Nawet europejskie miasta nie gwarantują 100% bezpieczeństwa.

Jednak schematy najdłużej zapadają w pamięć i taka etykietka Kolumbii, jako ojczyzny amerykańskich narkotyków zdominowała postrzeganie tego kraju. Zrywamy ze schematami, bo Kolumbia w chwili obecnej nie jest ani mniej, a czasem nawet bardziej bezpiecznym miejscem niż targana napięciami Europa, czy napędzane machiną strachu przed terrorystami Stany Zjednoczone. A kraj jest rzeczywiście warty odwiedzenia i bliższego poznania choćby z kilku powodów. Ograniczymy się to 4 najważniejszych.

Niezaprzeczalnie 1 powodem odwiedzenia Kolumbii jest Cartagena de Indias.

Jest to miejsce pod wielu względami warte odwiedzenia. Niezaprzeczalnym magnesem przyciągającym tu turystów jest niepowtarzalna architektura kolonialna miasta. Dawny port był miejscem gdzie krzyżowały się szlaki handlowe z Hiszpanii i Europy do skarbów Nowego Świata.

To właśnie m.in. stąd ruszały galeony pełne złota i srebra zrabowane Inkom, a później wydobywane z kopalni tych kruszców znajdujących się w głębi kontynentu. XVI w. to okres odkryć i hiszpańskich podbojów, legenda krainy złota El Dorado inspirowały nie tylko awanturników i poszukiwaczy przygód, ale prawdziwych piratów, dla których Karaiby były domem i miejscem, gdzie szybko można było zdobyć fortunę. Nie tylko napady na statki pełne skarbów, ale najazdy na miasta portowe stały powszechne. Nie mogło to ominąć Cartageny, która była kilkukrotnie łupiona przez piratów m.in. słynnego Francisca Drake, który w 1586r zniszczył i złupił miasto. Odpowiedzią na ataki była decyzja władz kolonii o budowie twierdzy i systemu murów obronnych miasta, system obwarowań zachował się dnia dzisiejszego i stanowi naturalną granice cartagenskiej starówki. W obrębie murów zachowała się zapierająca dech w piersiach kolonialna architektura sakralna i świecka, która powoduje, że trudno opuść to niezwykle miejsce. Spacer o świcie, kiedy budzi się miasto do życia czy wieczorny włóczęgi na kolejnych placach, zaułkach, pełnych sklepików uroczych kawiarni i barów, gdzie można napić się wyśmienitej kolumbijskiej kawy lub równie dobrego karaibskiego rumu przywołującego czasy piratów - to chwile, których się nie zapomina. A jak Karaiby to może mało kto wie, ale Kolumbijczycy są mistrzami salsy wcale nie gorszymi od Kubańczyków. Najlepiej się o tym przekonać biorąc udział w organizowanych dla turystów wesołych autobusach chivas!!! Jeśli ktoś lubi dobrą zabawę nie może nie skorzystać z takiej okazji. Zabawa zaczyna się o 20:00 kiedy to zabytkowe autobusy ruszają na nocny tour po mieście. W każdym autobusie jest orkiestra zagrzewająca do zabawy a dodatkowo serwuje się w opcji all inclusive rum, żeby dodać odwagi zwłaszcza Europejczykom mniej skorym do zabawy.

Poza plątaniną uliczek gdzie bez względu, w którym kierunku się pójdzie zawsze trafi się na coś ciekawego: od ulicznego sprzedawcy świeżych kokosów z porastających karaibskie wybrzeże palm, po sklepiki z drogą biżuteria i słynnymi na cały świat kolumbijskimi szmaragdami. Do miejsc godnych odwiedzin należy miejscowa katedra, dawny klasztor jezuicki pod wezwaniem San Pedro de Claver, bardzo ciekawej osobowości, która związana była z tym miejscem i jest tu pochowana. Koniecznie trzeba przespacerować się w okolicach Plaza de Bolivar i zerknąć na Palacio de la Inquisicion, do Museo de Oro z kolekcją złotych przedmiotów kultury Sinu. Miłośnikom fortyfikacji na długo zostanie w pamięci labirynt tuneli w Castillo de San Felipe de Barajas, sąsiadującym z miejskimi murami forcie. Na koniec zwiedzania warto wjechać na szczyt 150 metrowego wzgórza Convento de Popa, aby podziwiać panoramę nie tylko starówki ale i nowego portu i nowych dzielnic m.in. Bocagrande i El Laguito gdzie usadowiły się przy plażach duże kompleksy wypoczynkowe zamieniając to część miasta w nadmorski kurort pełen apartamentowców i hotelowych wieżowców. Stara Cartagena, perełka kolonialnej architektury i nowe dzielnice kontrastują ze sobą tworząc niezwykły melanż liczącego obecnie ok. 850 tys. mieszkańców miasta.

Niedaleko Cartageny mieści się jeszcze jedna atrakcja warta odwiedzenia podczas 1 dniowej wycieczki poza miasto, Volcan de Lodo El Totumo najwyższy błotny wulkan Kolumbii. Ten fenomen przyrodniczy znajduje się ok. 50km od miasta i wiele miejscowych biur podróży robi tam 1- dniowe lub nawet półdniowe wycieczki. Chętni wybierający się na tą wycieczkę mogą wdrapać się na 15m wierzchołek wulkanu zajrzeć do wypełnionego błotem krateru wyrzucającego czasem ku uciesze obserwujących błoto, a nawet za drobną dopłatą skorzystać z niezwykłej leczniczej kąpieli błotnej, a potem popływać w ciepłych wodach laguny otaczającej wulkan. Kto nie próbował taplać się w wulkanicznym błocie polecam… innym również dla zdrowia i relaksu.

Kolejnym powodem do odwiedzenia Kolumbiii jest jej karaibskie wybrzeże szczególnie w rejonie Santa Marta, najstarszego miasta Kolumbii założonego już w 1525 r., z najstarszą katedrą Kolumbii, gdzie po śmierci spoczął wyzwoliciel Ameryki Południowej Simon Boliwar, który zapoczątkował oswobadzanie się byłych kolonii hiszpańskich, pierwszy prezydent Wielkiej Kolumbii (obecnie spoczywa w Mauzoleum w Caracas). Niedaleko w Quinta de San Pedro Alejandrino znajduje się dom muzeum poświęcone Boliwarowi, to również miejsce gdzie spędził ostatnie dni swego życia. Niedawno prezydenci Kolumbii i Wenezueli podpisali w tym symbolicznym dla całego kontynentu miejscu rozejm po wieloletnich zatargach granicznych. Rejon Santa Marta to nie tylko piękne plaże, małe osady rybackie czy centra nurkowe jak np. Taganga i ogromne plantacje kolumbijskich bananów ale i jedyny w swoim rodzaju Nadmorki Park Narodowy Tayrona, który swoją nazwę zawdzięcza Indianom Tayrona, którzy zamieszkiwali to wybrzeże zanim przybyli tu Europejczycy. Warto się choć na dzień lub 2 zatrzymać na terenie parku w ekologicznych domkach usytuowanych przy pięknej dziewiczej plaży i rozkoszować się morzem i przyrodą. Aby tam dotrzeć trzeba zafundować sobie niezwykła przejażdżkę konną dość trudną i nie zawsze przejezdną drogą, która ze względu na wąskie głębokie wąwozy pokonują tylko konie (żaden samochód tak nie przejedzie). Chętni mogą udać się do ruin indiańskiej osady Pueblito pieszo lub konno przez dżunglę, czeka ich spora doza adrenaliny i możliwość obcowania z tropikalną fauną i florą. To tylko przedsmak emocji, które czekają śmiałków gotowych udać się do zaginionego miasta Ciudad Perdida przez Indian Tayrona nazywanym Teyuna – głównego miasta kultury Tayrona, założonego w okresie od XI do XIV w. na wierzchołku góry (to rodzi skojarzenia ze słynnym Machu Picchu). Po hiszpańskim podboju tych terenów miasto porosła dżungla i dopiero w 1975r odkryto je ponownie. Do dziś jest to jedno z niezwykłych miejsc świadczących o bogatej kulturze okresu prekolumbijskiego.

Niezwykłość tego miejsca potęguje fakt, że aby tam się dostać trzeba wyruszyć na prawdziwą traperską wyprawę przez dżunglę. Trekking zabiera 6 dni (3 dni w górę, 1 dzień na miejscu i 2 dni zejście, zaginione miasto leży na tarasach na wysokości od 950-1300 m.n.p.) i organizowany jest przez lokalne biura z Santa Marta.    

Kolejny region zupełnie odmienny od wcześniej opisanych to centralna Kolumbia ze stolicą Bogotą, słynną katedrą solną w Zipaquira i malowniczymi górskimi okolicami Villa da Leyva.

Sama Bogota jest tak ogromna, że aby ją lepiej poznać potrzeba kilku dni. Stołeczna starówka, dzielnica hosteli i tanich noclegów, czyli kolonialna La Candelaria i rejon Plaza de Bolivar wprowadza nas w klimaty pierwszych dekad XIX wieku i okresu rodzenia się państwa Kolumbia. Wokół placu mieszczą się najważniejsze obiekty historyczne stolicy: Pałac Sprawiedliwości, stara i nowa siedziba Kongresu oraz katedra. Do największych atrakcji położonej na wysokości 2600 m.n.p.m ponad 7 milionowej metropolii, gdzie średnia roczna temperatura waha się w granicach 14C, i wieczorne wyjście bez swetra jest pewną fanaberią, należy bez wątpienia najciekawszy obiekt tego typu w całej Ameryce – jest nim Muzeum Złota w Bogocie.Tutejsza kolekcja nie ma sobie  równej i liczy ok. 34 tys. eksponatów reprezentujących różne kultury prekolumbijskiej Ameryki.

Bardzo nowoczesne muzeum i ciekawie nowoczesne ekspozycje, oprócz złotych przedmiotów z terenu całej Kolumbii, posiada bogate zbiory etnograficzne dokumentujące kulturę materialną pierwszych mieszkańców kraju - Indian Kolumbijskich z różnych regionów od Amazonii po szczyty Andów. O wielkości miasta i jego rozmachu można się przekonać wjeżdżając kolejką linową na Cerro de Monserrate, gdzie u stóp kościoła słynącego z cudownej rzeźby Chrystusa Upadającego pod Krzyżem rozpościera się najpiękniejsza panorama Bogoty (koniecznie trzeba tak być).

Wyjeżdżając za miasto w odległości ok.50 km znajduje się monumentalna podziemna katedra powstała na miejscu kopalni soli w Zipaquira z kamienną solną drogą krzyżową i wielką sala mogąca pomieścić podczas jednej mszy 8400 osób. Mimo długiej historii wydobycia soli w tym rejonie sięgającej czasów kultury Muisca, katedra jest wpółczesna i porównywanie jej z Wieliczką jest trochę nieuzasadnione moim zdaniem historycznie. Chociaż idąc na skróty można powiedzieć o tym miejscu Kolumbijska Wieliczka, a rozmiary i akustyka katedry imponujące.

Ostatnia z lokalnych perełek centralnej Kolumbii jest kolonialne miasteczko Villa de Leyva. Ta niewielka po wizycie w Bogocie miejscowość szukając polskich analogii to kolumbijski Kazimierz nad Wisłą, romantyczne, malownicze miejsce przyciągające artystów i poszukiwaczy spokoju i harmonii. Miasteczko z kolonialnymi domami usytuowanymi w rejonie Plaza Mayor i kilku bocznymi uliczkami można zwiedzic w ciagu paru godzin natomiast atmosfera miasta zmienia się w sobotę, kiedy odbywają się tu barwne targi lokalne. Warto tez pamiętać o Świecie Latawca, kiedy to znalezienie miejsca w hotelu jest niemożliwe, a cały weekend w 2 połowie VIII odbywają się zawody w puszczaniu latawców.

Warto się tam jednak wybrać o każdej porze, bo okolice są pełne górskich wodospadów, a krajobrazy zachęcają do pieszych wycieczek.

Jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości czy warto wybrać się do Kolumbii może jedno z najciekawszych stanowisk archeologicznych Ameryki San Augustin i kolonialne Popayan leżące w południowo- zachodniej części kraju będą przysłowiową kropką nad i.

 San Augustin to miejsce będące pozostałością po tajemniczej kulturze, która rozwinęła i zanikła jeszcze przed pojawieniem się tutaj Hiszpanów (okres VI- XIV w.) pozostawiając po sobie kilkaset tajemniczych rzeźb różnej wielkości i kształtu. Do najciekawszych miejsc na dość dużym terenie zalicza się park archeologiczny, muzeum i Bosque de las Estatuas gdzie ustawiono na wolnej przestrzeni ok. 35 posągów z różnych okresów i różnego pochodzenia. Największa rzeźba znaleziona na tym terenie mierząca 7 m znajduje się nieco dalej w Alto de los Idos.

Większość wyżej wymienionych atrakcji zawarta jest w programach wycieczek do Kolumbii i Panamy czy Ekwadoru i Kolumbii, które można zakupić w Biurze Turystyki  Logostour www.logostour.pl. Życzę zatem wielu wrażeń i myślę, że po powrocie potwierdzicie Państwo moje   opinie.

Autor: Jacek Stasiński